-Proszę nie umieraj, nie umieraj. Nie teraz kiedy jestem tak blisko.-mówiłem, choć nie wiedziałem czy ona to słyszy. Moja dłoń powędrowała w stronę naszyjnika z papierowym samolocikiem. Zacisnąłem wokół niego dłoń. Dlaczego ten las jest taki duży?!
Nagle zauważyłem światło. Małe, niepozorne, zbliżało się. Po chwili, zobaczyłem też postać mężczyzny w spodniach moro.
-Czego tu szukacie o tej porze?-zapytał.
-Em dzień dobry. Po prostu chciałem się przejść, wie pan świeże powietrze i te sprawy.-odparłem. To była najgłupsza wymówka na świecie. W końcu było już dość ciemno, a ja łaziłem po lesie tylko przy świetle ekranu telefonu.
-Nie wie pan przypadkiem czy nie ma tu jakiejś chatki? Mój przyjaciel mówił, że jest tu coś takiego ale nie mogę jej znaleźć.
-Panie, ja ten las znam jak własną kieszeń, 30 lat jestem tu leśnikiem. Jest tu jedna chatka, trzeba pójść prosto tą ścieżką, potem przy rozwidleniu w lewo i potem schodzisz pan ze ścieżki idziesz jakieś 100 metrów i jesteś. Ale nie wiem czy uda się to panu po ciemku znaleźć, zresztą tam nie ma nic do oglądania, zwykła rozlatująca się chałupa i tyle. Może pożyczyć latarkę?-zapytał wyciągając w moją stronę świecący przedmiot.
-Ale jak pan wróci?-zapytałem.
-Zawsze mam przy sobie zapasową, nigdy nic nie wiadomo.-uśmiechnął się i wyciągną z kieszeni drugą.
-Dziękuję. -powiedziałem biorąc latarkę.
-Nie ma za co.-odpadł.-Powodzenia.-Kiwnąłem głową i ruszyłem we wskazaną stronę.
Bardzo mi się spieszyło. Chciałem jak najszybciej ujrzeć przepiękną twarz Violi, więc biegłem jak najszybciej. Przy rozwidleniu skręciłem w lewo i po chwili zszedłem ze ścieżki i zacząłem szukać wzrokiem drewnianej chatki. Nagle zobaczyłem, że światło latarki odbija się od jakiejś szklanej powierzchni-okna. Uśmiechnąłem się i popędziłem w tym kierunku.
Chatka była nieduża, miała 2 okna i drewniane drzwi bez zamka. Wziąłem głęboki oddech i zawahałem się na chwilę, nie wiedziałem co mogę tam zobaczyć. Może Violetta już nie żyje, a ja znajdę tam tylko jej martwe ciało? Wziąłem kolejny głęboki wdech i pchnąłem drewniane drzwi. Pomieszczenie było bardzo małe z drewnianym łóżkiem stojącym w rogu i stołem. Wszedłem do środka i podszedłem do łóżka.
Viola leżała tam blada, w krótkiej, białej sukience z włosami rozłożonymi na nadpleśniałej poduszce, a obok leżał jej różowy plecak. Przykląkłem przy łóżku i chwyciłem jej dłoń.
-Co mam zrobić?-zapytałem.- Nie mogę cię teraz stracić, rozumiesz? Nie mogę! Nie teraz, kiedy jestem tak blisko. Tak bardzo cię kocham.- Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Pierwszy raz od dawna byłem tak bardzo zagubiony. Przyłożyłem jej zimną dłoń do ust i pocałowałem.
- Kocham cię-powiedziałem i pocałowałem ją w usta. Choć raz chciałem poczuć ich smak.
Wtedy poczułem, że Viola bierze głęboki oddech. Po chwili otworzyła oczy i pogłaskała mnie po policzku.
-Też cię kocham Harry.
____________________________________
Witam! Bardzo przepraszam, że ostatni rozdział pojawia się tak późno. Jednak były problemy z jego powstaniem. Mam nadzieję, że podoba wam się zakończenie.
Zastanawiacie się pewnie (lub nie) dlaczego tym razem piszę w liczbie pojedynczej. Otóż Alex nie jest już Directionerką i nie chciała kończyć razem ze mną tego opowiadania. Mam nadzieję że bardzo nie widać, że pisałam to tylko ja.
Chciałabym was przy okazji zapytać, czy chcecie abym pisała kolejne opowiadanie z innym chłopakiem z zespołu. Czy może uważacie, że bez Alex to nie będzie to samo i nie warto?
Bardzo chcę poznać waszą opinię i przy okazji życzę wam Wesołych Mikołajek.
Kocham Was!~Lori
Mi to pasuje :)
OdpowiedzUsuńProsze napisz nastepny rozdział!! ;* ♥
Zal mi Alex Directioner sie zistaje do konca życia ,_,
Zachowanie Alex zostawię bez komentarza bo to nie moja sprawa. A wracając do opowiadania ja z miłą chęcią bym czytała nowe :D
OdpowiedzUsuń